lis 11 2004

trzeci parszywy tydzień z nutą optymistycznego...


Komentarze: 5

Coś mnie zaczynało zżerać od środka. Już zdychałam.

A tu lipa. Żyję.

Ale żadne kapsułki mi  przez gardło nie przejdą więcej. A o powrocie do łóżka nie mogę myśleć. Trudno, będę spała na stojąco, będzie wygodniej.

Hmm, ciekawe czy ktoś się wogóle cieszy że ozdrowiałam... A zresztą, mi to w moim bytowaniu i tak większej różnicy nie robi.

A Johnatanowi - Robertowi chciałam podziękować. Już on wie za co.

bestia_scarf : :
11 listopada 2004, 22:02
no nareszcie jakas notka! Juz myslalam ze albo umarlas, albo blog ci sie znudzil albo komputer sie spalil.
pox
11 listopada 2004, 21:03
i pieknie że zdrowa i że wrócilas ;)
11 listopada 2004, 19:39
No właśnie, kurde, gdzieś Ty była, co?! Ja tyż chora byłam [a raczej nadal jestem, ale już nie mogę w domu wysiedzieć i jutro uroczyście zabieram z niego tyłek:D]. Dobrze, żeś wreszcie coś napisała, bo się martwiłam:) Pozdrawiam Cię, dzieweczko:*
lifesucks
11 listopada 2004, 19:38
juz myslalam ze zrezygnowalas.. ale o czym ja mysle.. takie glupie pomysly mi do glowy przychodzą :D dobrze ze jestes! :)
hyrna
11 listopada 2004, 19:07
Ja się cieszę. Pusto było bez nowych notek:P

Dodaj komentarz