Komentarze: 4
wszystko we mnie zgrzyta, bulgocze, przybiera na sile i wreszcie opada... by znowu rozpocząć gniewne napęcznienia. Wewnętrzne zgryzoty sprzeciwiają się wszystkiemu co postanawiam...
Że niby tak lepiej? Lepiej dla kogo? Tak, wiem, nie powinnam myśleć tylko o sobie. Ale czy się poświęcić do tego stopnia? Wpakować się tam, gdzie absolutnie nie jest moje miejsce, między tych, co wydają niedorzeczne opinie - tych co na starość będą siedzieć w oknach i obgadywać dupy wszystkim mieszkańcom.. To nie miejsce dla mnie. Ja już swoje znalazłam... wśród tych obleśnych, szalonych, dziwnych i co najmniej nieziemskich istot.
No ale muszę, obiecałam, słowo rzecz święta...
Nie chcę tego, od samego początku nie chciałam. Dlaczego się zgodziłam? Przechlapane, stanowczo zabłocone.
I tym razem podejdę z dystansem... nie mieszać się,spokojnie na uboczu, czujny obserwator..I tym razem muszę wytrzymać. To nie będzie trudne. Ale bardziej mnie boli fakt, że w tym czasie ominie mnie coś wielkiego. Coś, na co tyle czekałam, pojawiło się w tym samym terminie. Zostałam pozbawiona tego. Odsunięta. Nie liczę na drugą szansę. To przecież już nie będzie to.
Bardzo boli to, że coś czego się pragnie przechodzi koło nosa.
Nie liczę już na nic... Pozostaje tylko dystans...
"But it really doesn't matter couldn't change it if I tried"