I po co to cale zamieszanie? Tlum znudzonych ubranych w tonacji bialo-czarnej mlodych ludzi, z niecierpliwoscia czekajacych na koniec. Musza stac, sluchac przemowien starego pokolenia, musza sie gapic na gratulacje dla tych "wybitnie uzdolnionych", musza trzymac w rekach zeschnięte kwiaty, musza chowac w niepamiec wszelką niesprawiedliwosc ktora wg nich dotknela ich w ciagu paru ostatnich lat, musza dziekowac i usmiechac sie.
A mi trudno bedzie wybic sie z tlumu i przyjac gratulacje (tylko za olimpiade) od osoby, ktora nawet nie pamieta mojego imienia - bo nie podlizywalam sie jej tak jak inni, bo nie angazowalam sie nadgorliwie w jakiekolwiek zajęcia, bo nie udzielalam glosu na lekcjach, bo nie zalezalo mi, bo "marnowalam" swoj potencjal.
I po co to cale zamieszanie? Mam to co chcialam - jako taki szacunek wsrod rowiesnikow i wiedze, ktorej nie da sie ocenic. A to sprawia, ze zle sie bede czula stojac obok ludzi, dla ktorych wazny jest tylko kawalek papieru oraz to, w co w obecnej chwili sa ubrani i jakie kwiaty w reku trzymaja. Paranoja.
Gratulacje naleza sie niektorym nauczycielom, ktorzy przekazywali wiedze nie tylko podrecznikowa, ale rowniez wiedze sytuacyjną, życiową. To ich zasluga, ze z idioty potrafili zrobic nieco mniejszego idiote. Nigdy nie bede nauczycielem.
Po za tym, to przeciez jeszcze nie taki zupelny koniec. Wiec po jaką cholerę, to cale zamieszanie ma trwac 2 godziny??