dziwne uczucie. chcialo by sie krzyczec, ze to przeciez nie tak,
lecz na tym sie konczy
Robie to co uwazam za sluszne, niezaleznie czy to okaze sie dobrym posunięciem
czy okaże sie błędem, ktory odbije sie na moim zyciu.
Czasem powiem cos, czego nie powinnam, zrobie cos czego nie powinnam.
Czasem nie powiem nic, chociaz powinnam, nie zrobie nic, chociaz powinnam.
I to cale "powinnam" czy "nie powinnam" nie ma znaczenia. Ginie w hałasie i
zamieszaniu.
dowiedzialam sie o wielu rzeczach, o ktorych wcale nie chcialam sie
dowiedziec. Podzielili sie ze mną ciezarem, nie pytając o zgodę..
czasem ma sie po prostu dosyc, chce sie powiedziec "ja wysiadam na tym przystanku,
dalej jedzcie sobie sami" I kiedy tak czuje, tak robie. Szkoda ze niektorzy
tego nie rozumieją.
podobno niekiedy trzeba sie wmieszac w cudze zycie. Ale czy tylko po to, by
potem powiedziec "a nie mowilam"?
Mysle swoje, ale nie mowie nic. Bo slowa zaczely tracic na wartosci, poza tym
nie kazdy chce przeciez sluchac o pewnych sprawach Omijają je marnymi tekstami,
a calosc obracają w zalosny zart.
az wreszcze czlowiek staje na srodku ulicy, zastanawia sie ze moze kiedys
jemu sie to przytrafi i co wtedy? Jak będzie? Pytania bez odpowiedzi.
Mnie to moze obchodzi. I tak znow, jestem tylko ja. Bedzie dla ciebie lepiej,
jesli nigdy nie stanę na twej drodze. backspace.